Jakże niewiele pamiętamy o tak nieodległych przecież wydarzeniach, jakimi były protesty robotnicze sprzed 25 lat, które stały się jedną z przesłanek dla ekipy Jaruzelskiego, by zaprosić liderów „Solidarności” do negocjacji przy okrągłym stole.
Dzisiaj jedynie nieliczni mogą pochwalić się wiedzą o tym, że szczecińscy robotnicy swymi protestami znacząco przyczynili się do wymuszenia na władzach PRL legalizacji „Solidarności”. Wiedza ta jest tak elitarna, że gdy 16 maja br. Senat RP, w 25. rocznicę tamtych strajków, podejmował uchwałę honorującą wysiłek protestujących w maju i sierpniu 1988 r., z najnowszej historii Polski wycięto najdłuższy strajk w dziejach Szczecina, prowadzony przez portowców, pracowników komunikacji miejskiej i zakładu budownictwa kolejowego. Razi to szczególnie, bo udział w głosowaniu brało czterech senatorów województwa zachodniopomorskiego. Trudno zrozumieć ten brak wrażliwości parlamentarzystów na wydarzenia tak istotne dla tożsamości ziem zachodnich. Tym bardziej że od ponad siedmiu lat toczy się w Szczecinie szeroka dyskusja wokół scenariusza budowanego Centrum Dialogu „Przełomy”, którego narracja skupiona jest wokół trzech symbolicznych szczecińskich przełomów: Grudnia ’70, Sierpnia ’80, Sierpnia ’88. Uchwała Senatu z 2016 r. stała się kolejnym przykładem tego, jak szczecińscy działacze „Solidarności” zostali zapomniani czy też uznani za nieważnych Warto zatem tamte wydarzenie, ich wagę i ich bohaterów przypomnieć.
Maj
Protesty z kwietnia i maja 1988 r., mające swe zasadnicze źródło w niezadowoleniu społeczeństwa wywołanym pogarszającą się sytuacją materialną, rozpoczęły się na południu Polski. 26 kwietnia, bez uzgodnienia z KKW, ogłoszono strajk w Hucie im. Lenina w Krakowie. Jego wybuch stał się dla Andrzeja Milczanowskiego, jednego z liderów szczecińskiej opozycji, sygnałem do rozpoczęcia protestu o charakterze solidarnościowym. Efektem przedsięwzięć szczecińskiej „Solidarności” było wywołanie w dniu 5 maja, dzięki Mieczysławowi Lisowskiemu i Józefowi Ignorowi (działaczom ze stażem opozycyjnym jeszcze sprzed Sierpnia 1980 r.), protestów w dwu zajezdniach autobusowych szczecińskiego WPKM. Niestety, po rozbiciu przez ZOMO strajku w Nowej Hucie w nocy z 4 na 5 maja, jedynym dużym zakładem w kraju prowadzącym protest pozostała Stocznia Gdańska im. Lenina. Protest ten miał wymiar symboliczny, a wspierał go swoim autorytetem Lech Wałęsa. Działacze szczecińskiej „Solidarności” próbowali wtedy jeszcze zatrzymać pracę w Stoczni „Warskiego”, jednak działania te okazały się nieskuteczne. Skala wystąpień płacowych na przełomie kwietnia i maja 1988 r. była zaskoczeniem zarówno dla władzy, jak i dla samej opozycji. Władza nie wierzyła w zdolność „Solidarności” do przeprowadzenia w tamtym czasie dużej, zorganizowanej akcji strajkowej, druga strona z kolei nie dostrzegała jeszcze takiego napięcia na tle płacowym, aby mogło ono zaowocować poważnymi wystąpieniami pracowniczymi. Kolejne wydarzenia okazały się jednak decydujące dla pobudzenia aktywności przedstawicieli szczecińskiej opozycji. 18 maja Andrzej Anczykowski, dyrektor WPKM, pod wpływem perswazji SB, zwolnił dyscyplinarnie z pracy liderów majowego strajku: Józefa Ignora i Romualda Ziółkowskiego. W odpowiedzi na to związkowcy „Solidarności” ogłosili strajk. Zażądano przywrócenia do pracy zwolnionych kierowców oraz niewyciągania konsekwencji w stosunku do pozostałych strajkujących. Po konsultacjach z wojewodą szczecińskim Malcem, dyrektor WPKM wyraził zgodę na oba żądania i strajk zakończono. Te krótkie protesty w WPKM stały się swoistym poligonem doświadczalnym dla dużo szerszych działań, które miały być podjęte w sierpniu.
Sierpień
17 sierpnia 1988 r. Milczanowski wspólnie z dokerami portowymi, Januszem Dubickim, Edwardem Radziewiczem, Józefem Kowalczykiem i Michałem Achramowiczem, rozpoczął nakłanianie robotników do rozpoczęcia strajku. Opracowano wtedy cztery postulaty: 1. Wprowadzenie zasady pluralizmu związkowego, w ramach którego NSZZ „Solidarność” będzie miał prawo legalnej działalności; 2. Podwyżka płac pracowników Zarządu Portu Szczecin–Świnoujście o ok. 50 proc.; 3. Przywrócenie do pracy pracowników Zarządu Portu, zwolnionych za działalność solidarnościową; 4. Zapewnienie pełnego bezpieczeństwa strajkującym oraz zapłaty wynagrodzeń za czas strajku.
Nie zważając na zapowiadane represje i odpowiedzialność karną, młodzi portowcy powołali komitet strajkowy z Edwardem Radziewiczem na czele. W Warszawie obradował już wówczas sztab partyjno-rządowy zajmujący się rozwiązaniem kryzysu. Premier Zbigniew Messner zawiadomił wojewodę, że łącznikiem z tym gremium będzie wiceminister spraw wewnętrznych Lucjan Czubiński, który wyruszył do Szczecina. Tymczasem Milczanowski, przebywający wciąż na terenie portu, zainicjował kolejną akcję strajkową w WPKM, w konsekwencji czego następnego dnia od rana komunikacja miejska w Szczecinie została w zasadzie unieruchomiona. Strajk zainicjowano w zajezdni autobusowej w Dąbiu. Równolegle wstrzymały pracę zajezdnie w Policach i przy ul. Klonowica. Prócz WPKM do protestu przyłączyły się kolejne przedsiębiorstwa związane z portem: ZPM, ZUŻ i PCWM. 18 sierpnia utworzono Międzyzakładowy Komitet Strajkowy z siedzibą w Porcie, z Radziewiczem jako przewodniczącym i Józefem Ignorem, reprezentantem WPKM, jako jego zastępcą. 19 sierpnia podjęto próbę rozszerzenia akcji strajkowej o następne zajezdnie WPKM, czego efektem było objęcie strajkiem zajezdni tramwajowej przy ul. Niemierzyńskiej i zajezdni na Golęcinie. Władze państwowe rozważały różne warianty zażegnania kryzysu. W pierwszej kolejności zamierzano przy pomocy SB pozbyć się Milczanowskiego. Naciskał na to rozwiązanie minister żeglugi Janusz Kamiński. W prasie zaś pojawiły się artykuły szkalujące strajkujących i zniechęcające szczecinian do protestu. Radziewicz zwrócił się tymczasem do bp. Kazimierza Majdańskiego z prośbą o opiekę nad strajkującymi i zapewnienie mszy św. na terenie portu i WPKM. 20 sierpnia do Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego, obok przedstawicieli poszczególnych strajkujących zakładów pracy, włączono Artura Balazsa reprezentującego „Solidarność” rolniczą. 21 sierpnia ZOMO otoczyły port kordonem. MKS podjął przygotowania na wypadek desantu.
Przy nabrzeżach kanałów portowych ustawiono sztaplarki i układarki, przygotowano też dźwigi do przewrócenia, gdyby do kanałów próbowały wpłynąć okręty marynarki wojennej. Bramę wjazdową zabezpieczono ciężkim sprzętem. Opracowano treść odezwy do stoczniowców z „Warskiego”, wzywającą ich do strajku. Jednak próby wywołania tam protestu zakończyły się niepowodzeniem. Co nie udało się w stoczni, powiodło się za to w Zakładzie Budownictwa Kolejowego, gdzie powołano komitet strajkowy z Andrzejem Bieńkiem na czele. 22 sierpnia, gdy gen. Czesław Kiszczak w telewizyjnym wystąpieniu groził wprowadzeniem godziny milicyjnej oraz środków nadzwyczajnych, do dwóch zajezdni tramwajowych i zajezdni autobusowej w Policach wkroczyły ZOMO. Dwa dni później, uginając się pod presją otaczających zakład oddziałów ZOMO, kierowcy opuścili zajezdnię autobusową przy ul. Klonowica. Przed południem MKS zorganizował konferencję prasową, podczas której próbowano prostować oszczerstwa ogłaszane w reżimowych mediach. Na konferencji pojawił się także mecenas Władysław Siła-Nowicki próbujący pośredniczyć między strajkującymi a gen. Kiszczakiem. Przyjęto jego propozycję dotyczącą sposobu prowadzenia dalszych negocjacji z władzami. Od tej pory wszystkie postulaty strajkujących, poza pierwszym – legalizacją „Solidarności” – były negocjowane przez komitety strajkowe z władzami poszczególnych zakładów, zaś postulat dotyczący pluralizmu związkowego stał się kwestią ogólnopolską, przedmiotem negocjacji pomiędzy Lechem Wałęsą a władzami PRL. Pomimo rozpoczęcia negocjacji, wieczorem tego samego dnia uszczelniono blokadę portu. Do wcześniejszej akcji ZOMO przyłączyła się marynarka wojenna, która wprowadziła swoje jednostki do kanałów portowych. Z powietrza port patrolowały helikoptery.
Rezultaty
Przełom nastąpił 25 sierpnia 1988 r. i dotyczył nie tylko Szczecina, ale całego kraju. Na posiedzeniu rządowego zespołu kryzysowego gen. Kiszczak podkreślał, że rozwój sytuacji zależał od trzech przedsiębiorstw: szczecińskiego portu, stoczni im. Lenina i kopalni Manifest Lipcowy w Jastrzębiu. Wiązało się to z decyzjami, które zapadły w Warszawie w ścisłym otoczeniu Jaruzelskiego, a na które wpływ miały zakulisowe negocjacje ze stroną opozycyjną przy udziale przedstawicieli Kościoła. 26 sierpnia telewizja nadała wystąpienie Kiszczaka otwierające drogę do rozmów z opozycją. Potwierdził to również Jaruzelski w wystąpieniu kończącym plenum KC partii. Szczeciński MKS, po burzliwej debacie, uznał Lecha Wałęsę za jedynego koordynatora ogólnopolskiego protestu, upoważnił go do występowania w imieniu komitetu w walce o rejestrację „Solidarności”, a także do podjęcia decyzji o zakończeniu strajku, choć zastrzeżono, że w Szczecinie decyzja o jego zawieszeniu musi być poprzedzona podpisaniem porozumień zakładowych. Niemniej komitet strajkowy w WPKM nie wyraził zgody na zakończenie strajku przez Wałęsę. Przed podjęciem decyzji o zakończeniu strajku członkowie szczecińskiego MKS konsultowali się z Wałęsą. Milczanowski przeprowadził z nim dwie rozmowy telefoniczne, kontaktowano się także z doradcą Wałęsy, Bronisławem Geremkiem. 29 sierpnia, po zakończeniu plenum KC PZPR, szczeciński MKS wysłał do Gdańska swoich przedstawicieli, a dzień później kolejną wizytę w porcie złożył mecenas Siła-Nowicki. Pomimo toczących się rozmów władza nie rezygnowała z wywierania presji na protestujących, których prokuratorzy wzywali do składania zeznań w sprawie inspiracji i prowadzenia nielegalnego strajku. 31 sierpnia Wałęsa spotkał się w Warszawie z gen. Kiszczakiem. Było to pierwsze od wprowadzenia stanu wojennego oficjalne spotkanie przedstawicieli władz PRL i „Solidarności”. Uzgodniono podjęcie rozmów okrągłego stołu pod warunkiem wygaszenia przez Wałęsę strajków, w konsekwencji czego ten poprosił Milczanowskiego o natychmiastowe i bezwarunkowe zakończenie protestu. Nie bez oporów i pod naciskiem Wałęsy MKS postanowił zakończyć strajk 3 września. Wysiłek kilku tysięcy szczecińskich portowców, pracowników WPKM oraz ZBKol., wspieranych przez działaczy opozycyjnych innych szczecińskich przedsiębiorstw, wymusił na ekipie Jaruzelskiego podjęcie negocjacji z „Solidarnością”. To właśnie wysiłek szczecinian, obok Jastrzębia, Stalowej Woli i Gdańska, świadczył wówczas o potencjale strajkowym mocno osłabionej opozycji solidarnościowej, znacząco poprawiał także pozycję negocjacyjną kierownictwa „Solidarności”. Zasadniczą konsekwencją protestu z sierpnia 1988 r. była deklaracja rozmów przy okrągłym stole, przy którym partia, podjęła rozmowy z dominującą częścią opozycji przy aprobacie Kościoła katolickiego. Okrągły stół otworzył drogę do wyborów czerwcowych w 1989 r., w których po ponad 40 latach społeczeństwo mogło wyrazić opinię na temat rządzących w Polsce komunistów.
KUP E-WYDANIE