"Najnowsze badania wskazują, iż pod Grunwaldem uzbrojonych w miecze było około trzydziestu procent uczestników – po jednej i drugiej stronie. Zapomina się nader często, że atrybutami rycerza były przede wszystkim koń i włócznia, którą potem zastąpiła kopia" - mówi w wywiadzie dla wSieci Historii Rafał Dębski - pisarz, znawca historii.
Arkady Saulski: Epoka nowożytna w Polsce, wiek XVII, XVIII, to okres dominacji szabli, podczas gdy zachód jest pod urokiem rapiera. Jednak w średniowieczu na naszych ziemiach, tak jak w innych miejscach chrześcijańskiej Europy, królował miecz - skąd ten późniejszy "rozjazd"?
Rafał Dębski: Zachód w tamtym okresie pozostawał przede wszystkim pod urokiem szpady. Rapiera oczywiście również, chociażby z tego względu, że to właśnie ten rodzaj – dość ciężkiej skądinąd - broni ewoluował ku osiemnastowiecznym i późniejszym rożnom i rożenkom. Ich skuteczność na polu walki podczas ciężkich zmagań była jednak na tyle problematyczna, że jako broń białą w regularnych armiach preferowano i tak głównie szablę czy pałasz. A delikatne szpady pełniły raczej funkcje reprezentacyjne. Inaczej sprawa wygląda, jeśli chodzi o pojedynki – fechtunek szpadą to prawdziwa sztuka, wymagająca wprawy, refleksu i odwagi.
Natomiast pierwsze szpady zazwyczaj przypominały raczej miecze i generalnie podobnie się ich używało. Główna różnica polegała na wykończeniu rękojeści, dodaniu pałąków i osłon, potem również gardy.
Jeśli chodzi o popularność szabli na naszych terenach, a nawet pewną pogardę dla szpady czy rapiera, jaką wykazywali panowie bracia, wynika to z bardzo prostej przyczyny, a mianowicie wymogów pola walki. Nasze siły zbrojne musiały się zmagać zarówno z wojskami nadciągającymi ze wschodu, jak i zachodu czy południa. I właśnie szabla, którą bardzo u nas spopularyzował Stefan Batory, okazała się bronią najbardziej uniwersalną. Moim zdaniem to absolutnie szczytowe osiągnięcie, jeśli chodzi o broń białą w skali świata.
Miecz jako broń znany jest, w rozmaitych formach od starożytności. Stosowany był w starożytnym Rzymie a potem we wczesnym średniowieczu. Wtedy też trafił na ziemie Polski, ale właśnie - w którym momencie i skąd? Czy wojowie Mieszka stosowali go tak powszechnie jak to widać na obrazach Jana Matejki?
Znaczenie miecza w średniowieczu jest, jak by to delikatnie powiedzieć, cokolwiek rozdmuchane przez literaturę,, film i w ogóle sztukę. To znaczy nie chodzi o jego wartość użytkową, bo to broń kapitalna, ale o powszechność stosowania.
Dość powiedzieć, że najnowsze badania wskazują, iż pod Grunwaldem uzbrojonych w miecze było około trzydziestu procent uczestników – po jednej i drugiej stronie. Zapomina się nader często, że atrybutami rycerza były przede wszystkim koń i włócznia, którą potem zastąpiła kopia. Miecz natomiast z czasem przerodził się w pewnego rodzaju fetysz dla potomności. Przecież przy pasowaniu na rycerza otrzymywało się przede wszystkim pas i ostrogi.
W walce stosowano o wiele tańszych i prostszych w wykonaniu rodzajów uzbrojenia, jak topory, kordy, tasaki, buzdygany, najróżniejszego autoramentu nadziaki i tym podobnie. W ścisku walczono sztyletami, ciężkimi nożami, stąd na przykład popularność broni takiej, jak scramasax.
Faktem jest, jak już zasugerowałem, że na uwielbienie miecz jak najbardziej zasługuje. To broń zarówno skuteczna i elegancka, jak brutalna i perfidna, może służyć do zabijania, lecz też obezwładniania przeciwnika. Posługiwanie się nim jest pozornie oczywiste, ale wymaga długiego treningu i wytrwałości. Nie każdy ma też rękę do takiego oręża.
Miecz zresztą to nie tylko broń dwusieczna prosta. Wytwarzano również głownie zakrzywione, pokrewne szabli, choć od niej sporo cięższe. To wynika z technologii – jeśli kuje się jednosieczną broń, zakrzywia się ona podczas obróbki w naturalny sposób. Sam mam w swoich zbiorach szable wzorowane na egzemplarzach znajdowanych na terenach dawnej Rusi, a pochodzących z jedenastego wieku i wcześniejszych. I są to głownie, które spokojnie mogą się ścierać z mieczami tego samego okresu.
Odpowiedź na pytanie o uzbrojenie wojów Mieszka staje się zatem chyba oczywista.
Czy to w jaki sposób stosowano miecz w walce w okresie wczesnego istnienia Polski? Czy wojowie naszych pierwszych władców walczyli inaczej niż ich "koledzy" na zachodzie? Broń wszak to nie tylko kawał żelaza w ręku woja ale też cała technika i sposób walki armii.
Nie przypuszczam, żeby istniały szczególne różnice. Włócznię, miecz czy topór stosowano w tamtym okresie głównie przy tarczy, a w przypadku piechoty występowały zwarte formacje, co implikuje użycie broni. Szyk i sposób walki hirdu wikińskiego czy zastępu saskiego nie odbiegał raczej od metod naszych tarczowników. Podobnie sposoby walki jazdy bywały podobne, zważywszy na podobieństwo uzbrojenia. Co najwyżej nasi wojowie byli technicznie lepsi od kolegów z zachodu i północy, bo stanowili stałą siłę przy księciu czy możnowładcy, a nie zbierali się tylko na wezwanie. Drużyny zbrojne Mieszka czy Bolesława Chrobrego nie miały wówczas odpowiednika nigdzie w Europie, jeśli chodzi o liczebność i wartość bojową.
Technikę wojskową i taktykę dostosowuje się do warunków, nie odwrotnie, więc armie pozostające na podobnym poziomie rozwoju będą działały - w ogólnych przynajmniej zarysach - na podobnych zasadach. A nasze siły w czasach pierwszych Piastów na pewno nie odbiegały od wojsk, z którymi miały do czynienia. Później zresztą również. Między bajki należy włożyć opowieści o wyższości wyposażenia wojsk krzyżackich pod Grunwaldem.
Chyba w okresie dojrzałego średniowiecza miecz był już jednak zadomowiony w Polsce. Rycerze Polscy stosowali go równie skutecznie jak rycerze na zachodzie. Ale czy w Polsce powstawały jakieś unikatowe typy tego oręża? A może w Polsce, jak w Hiszpanii czy Italii, znajdowały się jakieś znane kuźnie albo rzemieślnicy trudniące się wyrobem tej broni?
Miecz był chyba dość podobnie zadomowiony w Polsce i na Zachodzie przez całą historię naszych ziem. Karol Wielki specjalnym edyktem zakazał eksportu mieczy na tereny zajmowane przez Słowian. Już sam ten zakaz świadczy o tym, że broń dość masowo przenikała na te tereny. Ale była też wytwarzana przez rodzimych producentów. Może nie było ich zbyt wielu w czasach Karola Wielkiego, ale ekonomia przecież nie cierpi próżni. Skoro nie można było ich kupić swobodnie na wolnym rynku, trzeba było wdrożyć własne technologie. Owszem, dawniej przyjmowało się, że każdy miecz znaleziony na terenach Polski musi pochodzić z terytoriów germańskich albo normańskich. Ale już się tak nie uważa. W końcu te nasze dymarki po coś wytapiały żelazo, prawda?
Wykuwaniem broni zajmowali się zarówno kowale, jak i wyspecjalizowani rzemieślnicy, a później właściwie tylko oni. Ale to jest materiał na osobną opowieść o metodach wytwarzania mieczy.
W każdym razie, w samym Krakowie od połowy czternastego do połowy piętnastego wieku pracowało 33 mieczników, 36 łuczników, 44 płatnerzy i kilku hełmiarzy. I musieli oferować towar wysokiej jakości, bo inaczej zniszczyłaby ich konkurencja, chociażby z Czech czy Niemiec.
Schyłek średniowiecza to okres traktatów szermierczych (być może takie powstawały i wcześniej ale nie mamy na to dowodów ani fizycznych śladów). Najbliżej ziem polskich działał chyba Peter von Danzig, ale czy mamy jakieś informacje o ewentualnych polskich mistrzach miecza, nauczycielach?
Niezupełnie tylko schyłek. „Anonymous Fechtbuch” to traktat z trzynastego wieku, a więc jeszcze pełnego średniowiecza. Oczywistym jest, że upowszechnienie się takich podręczników jest związane z wynalezieniem druku, bo przepisywanie i przerysowywanie rycin było bardzo czasochłonne, więc prawdziwy wysyp traktatów nastąpił po połowie piętnastego wieku.
Często fechtunkiem i systematyzowaniem jego zasad zajmowali się mnisi (widać to zresztą na rycinach w „Anonymous...”), co jest zrozumiałe, bo byli piśmienni i mieli możliwość utrwalania swojej wiedzy na pergaminie.
Nie spotkałem się z polskimi traktatami okresu średniowiecza, ale niewykluczone, że coś kiedyś wypłynie. Historia rozwija się przecież i korzysta z najnowszych metod naukowych.
A co do polskich mistrzów miecza... Zawisza Czarny, jego brat Farurej (z którym nigdy się nie próbowali, bo obiecali to matce, nie wiemy więc , który okazałby się lepszy), Lis z Targowiska, Powała z Taczewa, Paszko Złodziej, Florian z Korytnicy, Domarat z Kobylan... I w ogóle cała chorągiew ziemi krakowskiej z pierwszych dekad piętnastego wieku oraz wielu rycerzy reprezentujących rozmaite ziemie Polski. Przypuszczam, że każdy z nich mógłby stworzyć traktat szermierczy, tylko chyba mało który by chciał. Nie ujawnia się przecież szerokiej publiczności największych tajemnic swojego fachu.
Rozmawiał Arkady Saulski.
KUP E-WYDANIE