Była pani w Iranie, gdzie gen. Władysław Anders ewakuował z Sowietów ponad 120 tys. żołnierzy i cywilów uratowanych od strasznej śmierci w łagrach. Co pani czuła, odwiedzając miejsca, w których przed 75 laty przebywał pani ojciec?
To było dla mnie niesamowite przeżycie. Pojechałam do Iranu na zaproszenie irańskiego ministra spraw wewnętrznych Abdoreza Rahmani Fazli, który gościł w Polsce wiosną. Mówił, że w jego ojczyźnie wspomnienie o pobycie Polaków w czasie II wojny światowej jest ciągle żywe, a nazwisko Anders – pamiętane. To ostatecznie zachęciło mnie do tej wyprawy. Wizyta miała dwa aspekty, rocznicowy i polityczny. Odwiedziłam dwa cmentarze w Teheranie i w Isfahanie, gdzie są pochowani Polacy, którzy wyszli z armią mojego ojca z Sowietów. Przerażające jest to, że w Teheranie spoczywa 2 tys. Polaków – dwa razy więcej niż na cmentarzu wojennym pod Monte Cassino! Przeżyli pobyt na nieludzkiej ziemi w Syberii, Kazachstanie, Uzbekistanie, ale nie dane im było przebyć dalszej drogi z Armią Andersa. Wycieńczyły ich głód, choroby, zmiana klimatu. Tu też swój szlak nadziei zakończył Wacław Siedzik – ojciec ppor. Danuty Siedzikówny „Inki”. Zmarł w 1943 r. jako komendant obozu cywilnego w Teheranie. Tak jak inni nie przeżył powtórnego zesłania, bo był też zesłańcem za czasów carskich.
Z kolei w Isfahanie na cmentarzu ormiańskim znajduje się niewielka kwatera, która liczy 19 polskich grobów, w tym groby noworodków. Na terenie tej kwatery znajduje się też jeden z najstarszych polskich pochówków w Iranie – mogiła zmarłego w 1686 r. posła Tadeusza Mironowicza, wysłannika króla Jana III Sobieskiego do Persji. Dziękowałam Irańczykom za pamięć i opiekę nad polskimi cmentarzami, bo są zachowane w dobrym stanie – w dużo lepszym niż w Rosji czy Uzbekistanie. Część grobów przed naszą wizytą została umyta. Nasz ambasador opowiadał mi, że co jakiś czas pojawiają się głosy, by zlikwidować polskie cmentarze. Kiedy jednak mówimy Irańczykom, że tam są pochowani polscy bohaterowie, temat znika.
Z tego wniosek, że pamięć o Polakach, którzy znaleźli tam schronienie podczas II wojny światowej, jest ciągle żywa w Iranie. Czy tak?
Bardzo żywa, dla mnie to było zaskakujące, bo w Iranie mieszka garstka naszych rodaków. Drugą ojczyznę znalazło tam zaledwie 100 Polaków. Mama opowiadała mi, że w 1942 r. Irańczycy z wielką serdecznością przyjmowali Polaków i muszę powiedzieć, że to się nie zmieniło do dziś. Zostaliśmy nad wyraz miło przyjęci, nieomal wszyscy wspominali pobyt Armii Andersa i dobre relacje, jakie wówczas nawiązane zostały z Polakami. Na spotkania po mszy św. w jednym z teherańskich kościołów i w ambasadzie polskiej w Teheranie przyszło wielu młodych ludzi, którzy osiedlili się w Iranie. Jedni w sprawach biznesowych, inni po prostu się ożenili, a jeszcze inni pochodzą z mieszanych, polsko-irańskich, małżeństw. Są też polscy sportowcy, np. siatkarz teherańskiego klubu Sarmayeh Bank Volleyball Club – Łukasz Żygadło.
Podczas wizyty w Iranie spotkała się pani także z Polkami, które trafiły do Iranu z armią pani ojca. Jaka jest ich historia? Co sprawiło, że Iran stał się ich drugą ojczyzną?
Z tego, co wiem, to żyją tam jeszcze cztery panie, który wyszły z Syberii z Armią Andersa. Trzy z nich miałam teraz przyjemność poznać. Były to Helena Stelmach, Eleonora Barska i Henryka Lewczyńska Alishan. Czwarta – Maria Bajdan – mieszka poza Teheranem. Ich rodzice zmarli na Syberii, one zaś zostały w Iranie i wyszły tam za mąż. Takich kobiet w końcu lat 40. ub.w. była ponad setka. Dziś żyją już ostatnie z nich, choć pamięć o Polsce i Polakach kultywuje się nie tylko w ich rodzinach, lecz również wśród ich sąsiadów, znajomych, a także innych Irańczyków, którzy o Armii Andersa słyszeli. Takich osób jest niemało.
Jakie ślady, poza cmentarzami, świadczą o obecności Polskich Sił Zbrojnych w Iranie w latach 40. XX w.?
Musimy pamiętać, że obecny Teheran bardzo się zmienił i niewiele zostało z tego miasta, jakie witało Armię Andersa w 1942 r. Dość wspomnieć, że wówczas liczyło ono niespełna 2 mln mieszkańców, a dziś to potężna aglomeracja skupiająca 17 mln ludzi! Wraz z rozbudową i zmianami politycznymi wyburzano stare dzielnice. Trudno byłoby dziś odnaleźć ślady po Polakach z lat wojny. Wiele artefaktów po naszych rodakach osiedlających się w Iranie zachowało się jednak w polskiej ambasadzie. Warto też wspomnieć, że w Teheranie jest skwer oraz ulica Warszawska. Niestety, mimo że przed wojną była w Warszawie ulica Teherańska, dziś takiej nie ma. W Isfahanie zachowała się tzw. polska kaplica, gdzie znajduje się tablica wotywna z wizerunkiem Matki Boskiej Częstochowskiej, ufundowana przez uchodźców polskich jako wotum dziękczynne za ocalenie. Napis na tablicy głosi: „1942–1943; Dzieci Polski w tej kaplicy; składały hołd Bogarodzicy; za ocalenie w latach wygnania; Iran – Esfahan”. Kaplicą opiekują się dwie siostry szarytki.
W Isfahanie były też kiedyś siostry nazaretanki, które prowadziły Ochronkę im. Saperów Karpackich i szkołę powszechną dla 70 polskich sierot. Jest tam też przepiękny kościół ormiański, do którego uczęszczały na nabożeństwa polskie dzieci. Zachowało się też kilka budynków, które kiedyś były polskimi domami i szkołami, a dziś należą do osób prywatnych lub mieści się w nich Akademia Sztuk Pięknych. Później wiele z tych dzieci znalazło schronienie w brytyjskich koloniach w Afryce, w Nowej Zelandii czy Australii. Isfahan to przepiękne, egzotyczne i fascynujące miejsce, warte odwiedzenia. Pamięć o Polakach w Isfahanie wciąż jest żywa i miejscowy gubernator również o tym przypominał.
Polskę i Iran łączą długie stosunki dyplomatyczne. Czy ta tradycja będzie owocować wzajemną współpracą?
Stosunki dyplomatyczne Polski z Iranem są istotnie bardzo długie, jedne z najdłuższych wśród krajów europejskich. Również polska orientalistyka jest jedną z najstarszych na Zachodzie. Niedawno obchodziliśmy 540-lecie nawiązania (w 1474 r.) stosunków dyplomatycznych. Podkreślał to na spotkaniu ze mną minister kultury Iranu Reza Salehi Amiri, który zwracał uwagę, że jego państwu zależy na współpracy z Polską, bo nasze wzajemne stosunki przez kilkaset lat zawsze układały się bardzo dobrze, a to wróży, że podobnie będzie w przyszłości. Podkreślał, że należy położyć nacisk na współpracę w sferze kultury, bo ona może przynieść korzyści również w innych dziedzinach, np. w sferze gospodarczej, proponował założenie orkiestry polsko-irańskiej, teatru, produkcję filmów. Zgadzam się z tym, że kultura to dziedzina, która jest w stanie połączyć różne narody. Warto może wspomnieć przy tej okazji o planach reaktywacji słynnej Cafe Polonia – miejscu spotkań bohemy isfahańskiej, a będzie ona tematem specjalnej wystawy Instytutu Adama Mickiewicza. Natomiast minister spraw zagranicznych Majid Tacht Ravanchi proponował wymianę studentów.
Spotkałam się również z wiceprezydent Iranu, Shahin-Dokht Molaverdi, która zajmuje się prawami kobiet i rodziny. Walczy o polepszenie sytuacji kobiet w krajach islamskich, przeciwstawia się przemocy wobec nich. Napisała kilka książek na ten temat, w tym „Women in Iran”. Rozmawialiśmy o międzynarodowej grupie Women in Parlament, gdzie jako jedyna reprezentuję Polskę. Mam nadzieję, że będą mogła z nią współpracować w ramach tej organizacji. Pani wiceprezydent mówiła, że trzeba jeszcze 180 lat, żeby kobiety w Iranie miały takie same prawa jak mężczyźni. Mogą jednak już dziś uczestniczyć w życiu publicznym jako parlamentarzystki, prowadzić przedsiębiorstwa, jeździć autami, zażądać i uzyskać rozwód. Noszą co prawda chusty, ale nie noszą burek, które – co ciekawe – są zakazane w Iranie.
Współpraca z Iranem wydaje się mieć w sobie ogromny potencjał.
Iran po 30 latach embarga szuka kontaktów politycznych i gospodarczych na arenie międzynarodowej. Polska ma duże szanse odegrać w tym ważną rolę ze względu na dwa czynniki: leżymy w centrum Europy oraz mamy długie i bardzo dobre stosunki z Iranem, co sprawia, że irańskie władze patrzą na nas szczególnie przychylnie. Polskie województwa już współpracują z irańskimi regionami i ta współpraca daje bardzo pozytywne efekty. Do Polski przybywają liczne delegacje z irańskich prowincji, m.in. z Khorassan i Khuzestan. Planujemy rozwijanie tych kontaktów na poziomie lokalnym. M.in. Łomża może być miastem bliźniaczym dla Jazdu. Irańczycy chcą nawiązać z Polską szerszą współpracę w zakresie energetyki i wymiany handlowej.
Polskie firmy zaczynają działać na tamtejszym rynku. Już dziś istnieje przedstawicielstwo Ursusa, jest też polski przedstawiciel firmy Bayer, trwają bliskie finału prace nad otworzeniem przedstawicielstwa Polskiej Agencji Inwestycji Zagranicznych. Również Korporacja Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych odnotowuje aktywność polskich firm na tym kierunku. PLL LOT planuje bezpośrednie połączenie lotnicze Warszawy z Teheranem. Z tego, co wiem, jedna z firm spod Białegostoku będzie budowała fabrykę w Iranie. Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo również nawiązało współpracę w sektorze wydobywczym. LOTOS i Orlen rozpoczęły zaś eksport irańskiej ropy do niedawno uruchomionego naftoportu. Współpraca gospodarcza niesie ze sobą ogromny potencjał, proszę pamiętać, że tam wielu rzeczy brakuje. Prawie 30 lat obowiązywało embargo na eksport produktów do Iranu, a kapitału im nie brakuje, budżet nie powstaje z podatków, ale z funduszu surowcowego. Możemy stamtąd eksportować wszystkie surowce naturalne.
Wróćmy jednak do historii. Jakie uroczystości związane z 75. rocznicą powstania Armii gen. Władysława Andersa oraz ewakuacją polskich żołnierzy i cywilów z Sowietów będą w Polsce?
Podczas spotkania z ministrem spraw wewnętrznych Iranu zasugerowałam, żeby poczta irańska, podobnie jak to zrobiła Poczta Polska, wydała znaczek upamiętniający tę rocznicę. Spotkaliśmy się z dużą przychylnością dla tego projektu ze strony naszych irańskich rozmówców. Rozmawialiśmy też o wspólnej produkcji filmu dokumentalnego opowiadającego o tamtych wydarzeniach, a także o wystawie „Armia Andersa – szlak nadziei” w języku perskim i angielskim, która byłaby pokazana w największych miastach Iranu. W Warszawie zaś planujemy, by taka wystawa mogła być umieszczona w galerii letniej na płocie Muzeum Łazienkowskiego. Również Instytut Adama Mickiewicza szykuje wystawy w 75. rocznicę obecności dzieci polskich w Isfahanie. Mamy też nadzieję zapoczątkować powstanie publikacji o tzw. miejscach polskich i polonikach na terenie Iranu.
Przerażające jest to, że w Teheranie spoczywa 2 tys. Polaków: dwa razy więcej niż na cmentarzu wojennym pod Monte Cassino Tytuł: Polskie ślady w Iranie
Stosunki dyplomatyczne Polski z Iranem są istotnie bardzo długie, jedne z najdłuższych wśród krajów europejskich