Wśród jedenastu siedemnastowiecznych papieży trzech odwiedziło Polskę w ramach obowiązków sprawowanych przed wyborem na tron Piotrowy. Byli to Ippolito Aldobrandini panujący jako Klemens VIII, Emilio Altieri czyli Klemens X oraz Antonio Pignatelli, który przybrał imię Innocentego XII
Klemens VIII
Ippolito Aldobrandini, czyli Klemens VIII był papieżem w latach 1592-1605 i został uznany za jednego z najważniejszych „szermierzy” kontrreformacji. W Rzeczypospolitej zapamiętano szczególnie jego wkład w zawarcie unii z kościołem wschodnim, która przeszła do historii jako unia brzeska (1596). Jednak najważniejsza „polska przygoda” Aldobrandiniego miała miejsce kilka lat wcześniej i była związana z podróżą ówczesnego kardynała do Wiednia i Krakowa. W 1588 roku został on bowiem mianowany legatem a latere w Rzeczpospolitej, czyli papieskim wysłannikiem najwyższego szczebla z zadaniem specjalnym przywrócenia pokoju i harmonii między najważniejszymi partnerami papiestwa na północy Europy, poróżnionymi w związku z rywalizacją o tron polski – Habsburgami i Zygmuntem III Wazą. Starania o rozejm były tym bardziej skomplikowane, że w polskiej niewoli przebywał niefortunny kandydat do tronu, arcyksiążę Maksymilian.
Misja zapowiadała się jako niezwykle trudna ze względu na skrajne rozbieżności wyjściowych stanowisk obu stron i komplikacje wynikające z wewnętrznych sprzeczności w obozie habsburskim i w Rzeczypospolitej. Tutaj kardynał legat mógł liczyć na pozytywne zaangażowanie młodego króla, dążącego do zawarcia pokoju, ale też musiał się spodziewać trudności ze strony kanclerza i hetmana Jana Zamoyskiego, który zajmował bezkompromisowe stanowisko w negocjacjach, dzierżąc w swych rękach atut w postaci uwięzionego arcyksięcia. Misja trwała blisko rok (1 czerwca 1588 – 27 maja 1589) i przyniosła Aldobrandiniemu niemało trosk. Wiosną 1589 roku przez miesiąc nie przekazywał do Rzymu cotygodniowych raportów, bowiem zwątpił już w ostateczny sukces, który jednak nastąpił. Zasługa kardynała legata była niemała, gdyż w znacznym stopniu przyczynił się on do zaniechania stawiania warunków wstępnych przez Habsburgów. Stał się w ten sposób współautorem traktatów bytomsko-będzińskich (9 marca 1589), które zakończyły konflikt katolickich władców. Misja Aldobrandiniego rozpoczęła nową epokę w dziejach stosunków między Stolicą Apostolską, Habsburgami i Rzecząpospolitą, przyczyniając się do trwałego usadowienia się Wazów na polskim tronie elekcyjnym oraz rezygnacji dynastii rakuskiej z pretensji do tegoż tronu, a także inaugurując politykę względnej równowagi w popieraniu katolickich władców z Wiednia i Krakowa.
Po legacji Aldobrandiniego pozostało wiele polskich świadectw. Kardynał zebrał na ogół dobre, choć nie panegiryczne opinie. Ówcześni gracze z polskiej politycznej areny oceniali partnerów realistycznie. Jeden z radziwiłłowskich agentów, Jan Bojanowski tak pisał o papieskim wysłanniku: „dobry człowiek, pobożny, dobrego sumienia, nie bogaty, w rzeczach nie biegły, boiazny, w rozmysłach leniwy, nie partialis co nade wszystko”. Trzy ostatnie określenia wymagają zapewne komentarza. „Boiazny” odnosi się do bojaźni bożej. „Leniwy w rozmysłach” jest komplementem oznaczającym brak skłonności do intryg, zaś tajemnicze „nie partialis” to także pochwała równoznaczna z zaprzeczeniem stronniczości. W sumie niezwykle pozytywny portret pozostawiony przez protestanta. Nic dziwnego, że Aldobrandini poczuł się w Polsce dobrze przyjęty i wywiózł stąd niezwykle ciepłe wspomnienia o kraju i jego władcy, choć Jan Zamoyski dał mu się dobrze „we znaki”. Sympatia okazywana przez Klemensa VIII dla Polski i jej króla była szeroko znana. W czasie jego pontyfikatu odpowiednie komentarze trafiały nawet do instrukcji dla papieskich nuncjuszy. W jednej z nich odnajdujemy np. charakterystyczny passus: „Nasz Pan (tak wówczas tytułowano papieża w korespondencji dyplomatycznej Stolicy Apostolskiej) ma szczególny afekt dla króla polskiego i chętnie popiera jego interesy oraz pragnie, by jego urzędnicy czynili to samo”. Tę życzliwość zapamiętano także w Rzeczypospolitej. W roku 1625, blisko 20 lat po śmierci Aldobrandiniego, Stefan Pac odwiedzając Rzym zapisał w swoim pamiętniku „jako Klemens VIII, papież i dom ten wszystek Aldobrandinów przychylnym był nacyi polskiej”.
Klemens X
Następnym z siedemnastowiecznych papieży, w których życiorysy wplecione zostały polskie wątki był Emilio Altieri, który panował pod imieniem Klemensa X w latach 1670-1676. Objął on tron papieski po bardzo długim konklawe, jako kandydat, za którym przemawiał poważny wiek (80 lat) zapowiadający, iż może to być rozwiązanie tymczasowe. Tymczasem pontyfikat potrwał sześć lat, które przebiegły pod znakiem istotnych reform w zakresie dyscypliny kleru i rozwoju instytucji dobroczynnych. Sędziwy papież wykorzystał w tym czasie swe bogate doświadczenia papieskiego dyplomaty i kurialnego urzędnika, znanego zresztą ze skromności, która kazała mu kilkakrotnie odmówić przyjęcia kardynalskiej godności.
W tym przypadku polski epizod związany był z wczesnym okresem kariery przyszłego papieża, kiedy trzydziestoczteroletni, świeżo wyświęcony duchowny, znany wcześniej jako wybitny prawnik, znalazł się w orszaku nowo powołanego nuncjusza w Warszawie, Giovanni Battista Lancellottiego (1623) jako jego audytor. Urząd ten, w personelu nuncjatury najwyższy po jej zwierzchniku, związany był z zastępowaniem bądź wspomaganiem nuncjusza w jego funkcjach sądowniczych. Niestety, świadectwa aktywności Altieriego w Rzeczypospolitej są nieliczne, choć dzieje misji Lancellottiego są dobrze znane dzięki badaniom ks. Tadeusza Fitycha. Wiemy, że sprawował swoją funkcję ku zadowoleniu przełożonych. Zdaje się, że niewiele brakowało, by został w Polsce na stałe po wyjeździe swego szefa, podobnie jak jego koledzy – sekretarz nuncjatury Domenico Roncalli i jej notariusz Filippo Hurtino. W każdym razie nie towarzyszył nuncjuszowi w podróży powrotnej do Rzymu (1627), ale pozostał jeszcze kilka miesięcy w Polsce i dopiero w 1628 roku wrócił do Italii, by objąć nadane mu biskupstwo Camerino, gdzie ordynariuszem był wcześniej jego brat. Korespondencja z Rzymem kolejnego nuncjusza w Rzeczypospolitej, Antonio Santa Croce potwierdza, że biskup Camerino podtrzymywał jeszcze pewien czas kontakt z Polską, a szczególnie ze wspomnianym już Domenico Roncallim, który długie lata żył w Polsce i działał jako sekretarz królewski Zygmunta III, Władysława IV i Jana Kazimierza, a w 1633 r. w czasie słynnego poselstwa Jerzego Ossolińskiego do Rzymu zyskał rozgłos wygłaszając wobec licznych kardynałów, z papieskim nepotem Francesco Barberinim na czele, mowę pochwalną na cześć Rzeczypospolitej, zawierającą apologię jej republikańskiego ustroju. Możliwe, że Altieri podzielał jego poglądy w tym względzie.
Innocenty XII
Znacznie więcej wiadomo o polskich przygodach Antonio Pignatellego, który został papieżem w roku 1691 i do śmierci w roku 1700 kierował Państwem Kościelnym i kościołem katolickim jako Innocenty XII. Zapisał się w historii chrześcijaństwa swoimi skutecznymi działaniami na rzecz likwidacji nepotyzmu oraz rozbudową rzymskich instytucji charytatywnych na niespotykaną dotąd skalę. Polski epizod jego życia rozpoczął się ponad 30 lat przed wyborem na biskupa Rzymu. Pignatelli przyjechał do Polski jako nuncjusz 21 maja 1660 roku. Jak wszyscy papiescy ambasadorzy został uprzednio wyświęcony na biskupa i rozpoczął misję jako arcybiskup Larissy (tytularny). Przebywał w Rzeczypospolitej osiem lat, co było rekordowym osiągnięciem wśród siedemnastowiecznych nuncjuszy. Podobną długość miała misja jego poprzednika Pietro Vidoniego, który jednak w czasie jej sprawowania kilka miesięcy spędził poza Polską, towarzysząc Janowi Kazimierzowi w jego tułaczce w czasie szwedzkiego „potopu”. Pignatalli pojawił się w Warszawie kiedy wielka wojna ze Szwedami została już zakończona pokojem oliwskim (3 maja 1660). Warunki były niezbyt korzystne, ale otwierała się przez to możliwość skoncentrowania się na zmaganiach z Moskwą, które jak dotąd przynosiły same porażki. Nuncjusz obszernie informował Rzym o losach wojny, entuzjazmował się zwycięstwami pod Połonką i Cudnowem (1660) i „kibicował” wyprawie Jana Kazimierza na Zadnieprze i Moskwę (1663-1664), choć odbywała się ona w sojuszu z wyznawcami islamu – Tatarami oraz wiernymi prawosławiu Kozakami. W następnych latach jego uwagę zaprzątały sprawy polityki wewnętrznej w Rzeczypospolitej. Nuncjusz wspierał Jana Kazimierza, który podjął wówczas próbę przeprowadzenia reform ustrojowych, ale szybko skorygował priorytety i skupił się na zabieganiu o przeprowadzenie elekcji vivente rege (za życia króla) i przeforsowaniu francuskiego kandydata. Pignatelli pomagał królowi z przekonaniem, choć odchodził w ten sposób od tradycyjnej polityki papiestwa, polegającej na pielęgnowaniu sojuszu katolickich władców Północy – polskich Wazów i austriackich Habsburgów. Oczywiście opowiedział się po stronie króla w czasie rokoszu Lubomirskiego (1665-1666) i ubolewał nad klęską Jana Kazimierza, którego zmuszono do rezygnacji z planów elekcji vivente rege. Pignatelli zakończył misję w marcu 1668 roku, więc szczęśliwie nie doczekał abdykacji króla, która nastąpiła we wrześniu tegoż roku. Nie wrócił do Rzymu, lecz został przeniesiony na inną placówkę. Był nią Wiedeń, a zatem zmianę tę można odczytać jako awans, bowiem ambasada w cesarskiej stolicy należała obok tych w Madrycie i Paryżu do trzech najważniejszych w papieskiej służbie dyplomatycznej.
Długi pobyt w Rzeczypospolitej przyniósł Pignatellemu zawarcie kilku przyjaźni, które przetrwały potem próbę czasu. Wśród bliskich mu osób był Jan Sobieski, w latach 60. XVII wieku rosnący w siłę magnat, który kilka lat po wyjeździe nuncjusza z Polski został obrany królem jako Jan III. Arcybiskup Larissy wyświadczył przyszłemu monarsze istotną przysługę udzielając mu ślubu z Marią Kazimierą Zamoyską z domu d’Arquien (5 lipca 1665). Poprzedni małżonek Marysieńki zmarł zaledwie niecałe trzy miesiące wcześniej, więc przyjacielski gest nuncjusza był próbą uśmierzenia rozdmuchiwanego wówczas skandalu. Wiele lat później, już jako papież Innocenty XII wziął pod opiekę owdowiałą Marię Kazimierę, która w roku 1699 zamieszkała w Rzymie i znalazła tam wraz ze swym dworem na kilka lat spokojny azyl. Szczególne znaczenie miały dla Pignatellego przyjacielskie relacje ze Stanisławem Papczyńskim, który był spowiednikiem i duchowym przewodnikiem nuncjusza. Papczyński, założyciel zakonu marianów, choć beatyfikowany dopiero przez Jana Pawła II a kanonizowany przez Franciszka, był już za życia uważany za osobę bliską niebu i umierał „in odore sanctitatis”. Biografowie Innocentego XII przypisują polskiemu świętemu znaczną rolę w ukształtowaniu duchowości przyszłego papieża.
Dzieje warszawskiej nuncjatury Antonia Pignatellego nie wzbudziły jak dotąd większego zainteresowania polskich historyków. W czasach PRL-u wypominano mu z upodobaniem udział w delegalizacji kościoła Braci Polskich, co nazywano wówczas niezbyt precyzyjnie „wygnaniem arian z Polski” (1668). Często cytowane i szeroko znane są słowa późniejszego papieża, które wedle tradycji zachowanej w zakonie marianów miały być wypowiedziane do hetmana Stanisława Jabłonowskiego po bitwie pod Wiedniem (1683): „Szczęśliwe narody, które mają taką historię, jak Polska, szczęśliwszego od was nie widzę państwa, gdyż wam jedynym zechciała być królową Maryja, a to jest zaszczyt nad zaszczyty i szczęście niewymowne; obyście to tylko zrozumieli sami". Być może Pignatelli rzeczywiście wyraził kiedyś podobną myśl, ale w 1683 roku był już kardynałem i biskupem Faenzy, przebywał daleko od Wiednia i Krakowa i z całą pewnością nie mógł rozmawiać z hetmanem Jabłonowskim. Cały przekaz zaliczyć by więc trzeba do legend.
***
Polskie wątki odegrały różne role w życiorysach wymienionych papieży. Aldobrandini przebywał w Polsce niecały rok, Atieri niemal pięć, Pignatelli – osiem. Najkrótsza z tych misji miała jednak największe znaczenie dla dalszej kariery jej realizatora. Aldobrandini zyskał sukces, który sprawił, iż stał się – jak wówczas mówiono – papabile, czyli poważnym kandydatem na papieża. Polska przygoda Pignatellego stworzyła zaś najwięcej trwałych związków między późniejszym papieżem a Rzecząpospolitą i zapewne w największej mierze wpłynęła na ukształtowanie jego duchowości. Najmniej wiemy o następstwach polskiego epizodu Altieriego, ale wszystko wskazuje na to, że także on zachował z Rzeczypospolitej dobre wspomnienia.
Henryk Litwin
KUP E-WYDANIE