Decyzję o wyborze ojczyzny podjął w wieku lat 18, po otrzymaniu od siostry listu z informacją, że ich ojciec był Polakiem. Droga dochodzenia Kętrzyńskiego do polskości nie była łatwa, musiał się jej uczyć w obcym środowisku, zaczynając od podstaw gramatyki i prób kreślenia polskich liter. W sytuacji niewoli, w jakiej od dziesięcioleci pozostawał wybrany przez niego naród, decyzja taka była rzadkością. Znacznie częściej wybierano drogę współpracy z zaborcami, wynagradzającymi renegatów dostępem do pańskiego stołu.
Od Niemca do Polaka
Wojciech Kętrzyński urodził się 11 lipca 1838 r. jako Adalbert Winkler. Jego ojciec Józef był w Lecu żandarmem, przyjął tę posadę po zakończeniu służby podoficera huzarów w pruskiej armii. To właśnie w wojsku zrezygnował z rodowego członu nazwiska i zaczął używać jedynie niemieckiego – Winkler, który nadano Kętrzyńskim w XVIII w. od wygasłego rodu władającego niegdyś dobrami Kętrzyno, położonymi w pobliżu Lęborka. Mama, Eleonora Raabe, była Niemką. Ojciec zmarł, gdy Adalbert miał ledwie osiem lat.
Chłopiec był zdolnym uczniem. Podstawy wykształcenia otrzymał w sierocińcu wojskowym w Poczdamie (1849–1853), nie zdecydował się jednak na karierę wojskową. Po powrocie do Leca w ciągu półtora roku ukończył pięcioletnie progimnazjum i w 1855 r. rozpoczął naukę w gimnazjum w pobliskim Rastemborku (niem. Rastenburg, obecnie Kętrzyn). Po zdaniu w 1859 r. matury podjął studia historyczne i klasyczne na królewieckiej Albertynie. Zanim siedem lat później obroni tu rozprawę doktorską o wojnie Bolesława Chrobrego z królem Henrykiem II z lat 1002–1005, przejdzie przyspieszony kurs polskości. Zacznie od zmiany w metryce, w 1861 r. przedłoży władzom uniwersyteckim dokument uwzględniający polskie nazwisko, odtąd nazywać się będzie Wojciech Winkler von Kętrzyński. Rok później, podczas pobytu u ciotki Józefiny Krönke w Warszawie, stanie się świadkiem patriotycznych manifestacji.
Kiedy wybuchnie powstanie styczniowe, weźmie w nim czynny udział. Najpierw w czerwcu 1863 r. jako kurier pojedzie z Królewca do Wilna, w sierpniu zaś podejmie się współpracy z Leopoldem Różyckim z Zajączkowa k. Lubawy, zorganizowania przerzutu broni dla powstańców z królewieckiego portu na Mazowsze. Kiedy pierwszy transport przejęty zostanie w Zimnej Wodzie niedaleko Nidzicy, Kętrzyński z Różyckim zdecydują się poprowadzić drugi rzut sami, wybierając drogę przez Braniewo i Dywity. Wpadną pod Jarotami, zostaną osadzeni w areszcie w Wysokiej Bramie w Olsztynie. Będą siedzieć jedynie pięć dni. Sędzia zauważy, że powstanie nie jest skierowane przeciwko Prusom, a Rosji.
Prokurator von Oerlich, nie mogąc się pogodzić z wyrokiem olsztyńskiego sądu, zdecydował się kontynuować śledztwo i po przesłuchaniu nowych świadków oraz rewizji w królewieckim mieszkaniu Kętrzyńskiego wystąpił do Trybunału Wschodniopruskiego o kasację wyroku i zgodę na areszt. Wysłano listy gończe, wkrótce obu podejrzanych uwięziono. W lipcu 1864 r. rozpoczął się w więzieniu w Moabicie proces o zdradę stanu wytoczony 149 Polakom. Kętrzyński miał na tej liście nr 141. Prokurator zażądał sześciu lat więzienia. Umiejętna obrona, a także wstawiennictwo zaprzyjaźnionego pastora Augusta Kiehla z Orłowa k. Giżycka, który wystawił oskarżonemu świetną opinię, widząc w jego udziale w powstaniu „wyraz wdzięczności za przywrócenie narodowości, a zwłaszcza szlacheckiego klejnotu”, spowodowały, iż sąd odstąpił od zarzutu zdrady stanu i – dopatrując się jedynie przekroczenia przepisów – skazał Kętrzyńskiego na rok twierdzy. Apelacja została odrzucona i wiosną 1865 r. Kętrzyński stawił się w Kłodzku, by odsiedzieć karę. Wraz z nim trafili tu też m.in. Kazimierz Szulc, komisarz powstańczy na Prusy Wschodnie, ks. Stanisław Jarochowski, Bolesław Chotomski i Stanisław Szczaniecki.
Na postawione przez berliński sąd pytanie o znajomość języka polskiego Kętrzyński z dumą odpowiedział: „Teraz mówię i czytam po polsku płynnie”. Po latach, w spisanych najpewniej niedługo przed śmiercią wspomnieniach („Z dziejów mojej młodości”), zauważy, że uwięzienie w kłodzkiej twierdzy było dla niego równoznaczne z otrzymaniem „rządowego patentu na Polaka”.
Od prywatnego nauczyciela do dyrektora Ossolineum
Za udział w powstaniu styczniowym przyszło Kętrzyńskiemu zapłacić nie tylko pobytem w twierdzy. Niemożliwe, i to mimo świetnej obrony dysertacji doktorskiej, okazało się już teraz zdobycie jakiejkolwiek państwowej posady. Pierwsi pospieszyli z pomocą przyjaciele ze starogardzkiego, obdarowując go sumą 50 talarów. Nie starczyły mu na długo. Nie otrzymał pożyczki od Towarzystwa Pomocy Naukowej w Chełmie, przyjął więc w 1867 r. posadę prywatnego nauczyciela synów Teofila Kozłowskiego w Tarnówku (pow. inowrocławski) „za 200 talarów i trochę wolnego czasu, by mógł poświecić się swoim studiom”. Latem następnego roku otrzymał propozycję zostania korespondentem „Gazety Poznańskiej” z procesu Jan Działyńskiego, patrioty, mecenasa kultury i wydawcy, właściciela m.in. podpoznańskiego Kórnika, skazanego zaocznie w 1864 r. za udział w powstaniu na karę śmierci i utratę dóbr. Na emigracji we Francji doczekał amnestii, ponowny proces oczyścił go z zarzutów.
Działyński wysoko ocenił fachowe przygotowanie Kętrzyńskiego do pracy w kórnickiej bibliotece. Za 400 talarów rocznej pensji powierzył mu w opiekę swe bogate zbiory oraz zlecił przygotowanie do druku IX tomu wydawnictwa Acta Tomiciana. Edycję tego ważnego zbioru królewskich dokumentów oraz korespondencji Zygmunta I Starego i Zygmunta II Augusta rozpoczął w 1852 r. Tytus Działyński, ojciec Jana. Kętrzyński powiększył kórnickie zbiory o udane zakupy (m.in. 3 tys. rękopisów i 4,2 tys. druków), jego dziełem było też stworzenie pierwszego inwentarza rękopisów. Praca nad Tomicjanami dała mu możliwość licznych wyjazdów. W poszukiwaniu dokumentów pojechał m.in. do Paryża (zbiory Czartoryskich), Królewca i Krakowa, gdzie poznał wielu wybitnych ludzi nauki m.in. Karola Estreichera, Józefa Majera i Oskara Kolberga. Temu ostatniemu sprezentował niemały zbiorek pieśni mazurskich. Najowocniejsza w naukowe zdobycze okazała się podróż do Zakładu Ossolińskich we Lwowie, gdzie pracował „dziesięć dni po 5–6 godzin i „na 6 arkuszy materiałów opisał”. Wtedy po raz pierwszy zetknął się z Augustem Bielowskim, dyrektorem Biblioteki, który „od dawna pragnął poznać go osobiście”. Znajomość ta zaowocuje kilka lat później, przyjętą przez Kętrzyńskiego, propozycją objęcia stanowiska sekretarza naukowego w bibliotece Zakładu.
Na razie jednak marzyła mu się katedra historii krakowskiego uniwersytetu, czyniono mu na nią nadzieję. Działyński nie mógł być zadowolony. Posprzeczali się o gotowy już do druku tom Tomicjanów. Kętrzyński musiał odejść z Kórnika w lipcu 1870 r., wkrótce zresztą po tym, gdy dotarła wieść, że z kilku powodów, także w związku ze sprzeciwem austriackiej administracji, objęcie uniwersyteckiej katedry jest po prostu niemożliwe.
Pomogli mu współtowarzysze z moabickiego więzienia. Najpierw przygarnął go ponownie Kozłowski w Tarnówku, wkrótce zaczął zarabiać, porządkując szlacheckie księgozbiory Czarlińskiego w Brąchnówku, Szczanieckiego w Narwie i Działowskiego w Wałyczu. Z tym ostatnim zawarł umowę nie tylko na porządkowanie zbiorów, ale i ich uzupełnianie. W Wałyczu przepracował dwa lata (1871–1873), chwalił sobie to miejsce, z pokojem obok liczącej kilka tysięcy tomów biblioteki, do tego „jedzenie znakomite, bez postu, okoliczny browar”. Sporo czasu zajmowały mu wyjazdy do antykwariatów w wielkich miastach, jeszcze więcej penetrowanie pobliskich archiwów rodowych, miejskich i kościelnych.
Nie zapomniał o nim także Bielowski. Za propozycję przygotowania dla Ossolineum wydania kodeksu dyplomatycznego klasztoru w Tyńcu Kętrzyński był dyrektorowi wdzięczny: „Cieszą mnie widoki, które Pan Dobrodziej mi robisz dostania się do Lwowa; radbym miał posadę oną skromną przy zakładzie, żebym naukowo dalej mógł pracować, bo inaczej prędzej czy później przymuszony będę porzucić zawód naukowy, a chwytać innego, by zapracować sobie na chleb powszedni”. W odpowiedzi Bielowski zaproponował mu posadę sekretarza biblioteki z pensją 720 franków austriackich, możliwa habilitacja na lwowskim uniwersytecie dałaby mu dodatkowo 300 franków rocznie.
Kętrzyński objął posadę 1 czerwca 1873 r. Przepracował w Zakładzie prawie 45 lat, po śmierci Bielowskiego w 1876 r. został jego dyrektorem. Funkcję tę pełnił do końca swych dni. Był dobrym dyrektorem. Zakład Narodowy im. Ossolińskich jest wielkim dziełem wielu wybitnych Polaków. Wojciech Kętrzyński ma w tej wielkości znaczący udział.
Od poety do historyka
Niewielu znane są poetyckie próby Kętrzyńskiego. Wiersze pisał w języku niemieckim, w czasach młodzieńczych. Wydał je własnym sumptem w zbiorku „Aus dem Liedruch eines Germanisirten” (1854–1862) we Lwowie w 1883 r., podając Królewiec jako miejsce wydania. W wyniku działań policji, tak austriackiej, jak i pruskiej, przetrwał jedynie autorski egzemplarz tomiku, który autor włączył do zbiorów Ossolineum. Władysław Chojnacki sugerował, że wiersze te miały być przeznaczone dla mazurskiej inteligencji, „współziomków autora, którzy bieglej czytali już po niemiecku niż po polsku, by ich rewindykować dla polskiej ojczyzny”, Antoni Łukaszewski podkreślał, że autor wydał je nie ze względu „na aspirację twórcy, zmierzającego do ujawnienia swej twórczości, ile ze względów narodowo-politycznych”. Byłbym ostrożniejszy, poezja Kętrzyńskiego to jednak przede wszystkim zapis duchowych przeżyć wrażliwego młodzieńca, jej odbiorcami byli przede wszystkim rówieśnicy z rastemborskiego gimnazjum. Idea wolności narodów jest w tych utworach oczywiście ważna, nie brak żarliwych deklaracji polskości, sprzeciwu wobec niewoli odzyskanej dla siebie ojczyzny i gotowości autora do walki o poprawę jej losu. Patriotycznym uniesieniom towarzyszy poetycki zapis miłosnych rozterek wieku dojrzewania, opisy mazurskiej przyrody i pierwsze egzystencjalne rozważania.
Lepiej znane są naukowe dokonania Kętrzyńskiego. Jego dorobek jest imponujący, obejmuje 250 rozpraw, artykułów, recenzji i edycji źródłowych, wśród ostatnich zwraca uwagę znaczący udział w edycji Monumenta Poloniae Historica. Zainteresowania naukowe Kętrzyńskiego od początku wiązały się przede wszystkim z problematyką stosunków polsko-niemieckich i ogniskowały na terenie Prus. Do jego największych osiągnięć należy praca O ludności polskiej w Prusach niegdyś krzyżackich (1882) będąca ukoronowaniem badań potwierdzających obecność ludności polskiej na ziemi chełmińskiej przed przybyciem zakonu krzyżackiego oraz polskiego charakteru kolonizacji obszaru późniejszych Mazur. Grzegorz Białuński uważa, że „w swych tezach podstawowych nadal posiada ona duże znaczenie”. Badaniu dziejów polskich Prus poświęcił Kętrzyński całe życie, w sumie opublikował 28 prac poświęconych tej tematyce. Swojej małej ojczyźnie służył do końca, wspierał wszelkie mazurskie inicjatywy, gromadził w Ossolineum mazurską spuściznę. Niewiele jest przesady w stwierdzeniu, że przywrócił on Mazury Polsce, a Polskę Mazurom.
Za najważniejsze zadanie historyka uważał „oczyszczenie prawdy z fałszu”, to w znacznym stopniu dzięki niemu zasada ta stała się udziałem polskiej nauki historycznej. Sam nie uniknął oczywiście błędów, część była konsekwencją popularnego w owych czasach, a zaszczepionego w królewieckiej Albertynie, hiperkrytycyzmu. Był na pewno badaczem nietuzinkowym, potrafiącym zrewidować własne poglądy, stał się niekwestionowanym autorytetem, zwłaszcza w sprawach heraldyczno-genealogicznych i źródłoznawczych.
Kętrzyński zmarł w roku odzyskania przez Polskę niepodległości. Nie dane było mu jej doczekać, choć całym życiem na to sobie zasłużył.
Niewielu znane są poetyckie próby Kętrzyńskiego. Wiersze pisał w języku niemieckim, w czasach młodzieńczych. Wydał je własnym sumptem
Za najważniejsze zadanie historyka uważał „oczyszczenie prawdy z fałszu”, to w znacznym stopniu dzięki niemu zasada ta stała się udziałem polskiej nauki historycznej
KUP E-WYDANIE