Elektor Bawarii Maksymilian Emanuel Wittelsbach nie był pierwszym kandydatem do ręki młodziutkiej Teresy Kunegundy. W czasach gdy Europę podzielono na dwa wzajemnie zwalczające się obozy: francuski i habsburski, sprawa małżeństwa królewskiego potomka nie mogła ujść uwadze Ludwika XIV i Leopolda I. Jan III i Marysieńka musieli zatem wybrać dla swojej córki albo kogoś, kto walczył po stronie Króla Słońce, wspierając tym samym Francję, albo sojusznika cesarza, co wzmocniłoby Habsburgów. W związku z tym rozważano kandydaturę zarówno profrancuskiego następcy na duńskim tronie, jak i syna cesarza, późniejszego Józefa I. Z różnych przyczyn opcje te stały się nieaktualne, dlatego konieczne było kontynuowanie poszukiwań. Ostatecznie wybór padł na Maksymiliana Emanuela poznanego przez Jana III już w 1683 r. Przybyłego pod Wiedeń młodego elektora bawarskiego opisywał w listach do Marysieńki jako całkiem przystojnego szatyna, który zaprzyjaźnił się z królewiczem Jakubem, „jakoby się już z sobą znali od kilkunastu lat”. Owdowiały pod koniec 1692 r. książę Rzeszy był doskonałą partią. Związek jego i Teresy Kunegundy dodałby splendoru rodowi Sobieskich, Ludwikowi dawałby nadzieję na przeciągnięcie Maksymiliana Emanuela na swoją stronę, a samemu elektorowi – młodą żonę zdolną do wydania licznego potomstwa. Dlatego, gdy 15 sierpnia 1694 r. doszło do zawarcia małżeństwa per procura między władcą Bawarii, reprezentowanym przez królewicza Jakuba, a królewną Sobieską, wszyscy byli zadowoleni. Wszyscy z wyjątkiem Teresy Kunegundy.
Dobre złego początki
Wychowana na monarszym dworze Teresa Kunegunda nie pragnęła opuszczać Rzeczypospolitej. Przywiązana szczególnie do rodziców, którzy zwali ją pieszczotliwie „Pupusieńką”, przyzwyczajona była do polskiej tradycji, potraw i zwyczajów. W Polsce jej dzień wypełniały tańce, śpiew, a także samotne spacery po królewskich ogrodach. Również spożywanie posiłków wolne było od etykiety, dwór Jana III cechowała bowiem bezceremonialność. Po dotarciu do męża Teresie bardzo trudno byłoby się dopasować do sztywnej etykiety panującej na dworze elektorskim. Problemy te zapowiadało już oburzenie bawarskiego dyplomaty, który przybył do Warszawy, by zawieźć królewnę do jej nowej ojczyzny. Zbulwersował go fakt, że nikt na dworze Jana III nie traktuje z należnymi honorami młodej elektorowej – w Polsce wszak była ukochaną przez króla „Pupusieńką”. Wreszcie, żegnana rzewnymi łzami, Teresa Kunegunda opuściła terytorium Polski. Wyruszyła jednak nie do Bawarii, lecz do Niderlandów Hiszpańskich, gdzie Maksymilian Emanuel sprawował z ramienia Habsburgów funkcję namiestnika. Młodzi małżonkowie spotkali się po raz pierwszy w Wesel nad Renem, do którego Teresa Kunegunda dotarła 1 stycznia 1695 r. Niemal od razu, gdy młoda elektorowa ujrzała swego męża, smutek ustąpił miejsca gorącemu uczuciu. Ujął ją czułymi gestami, wielką kulturą i serdecznością. Jak sama wieczorem stwierdziła: „Gdyby miała możność namalowania sobie własnymi rękami męża, to nie przedstawiłaby go inaczej”. Po błogosławieństwie i nocy poślubnej para elektorska udała się do Brukseli. Cała podróż, jak napisał biograf Teresy Kunegundy, Michał Komaszyński, „przerodziła się od samego początku w tryumfalny pochód”. W każdym mieście nowożeńców czekało uroczyste powitanie zgotowane przez tłumy chcące zobaczyć elektora i jego młodą żonę. W tym czasie miłość pary elektorskiej rozkwitała, o czym świadczą liczne dowody źródłowe – warto wspomnieć tutaj list Teresy Kunegundy, jaki skreśliła ona do ukochanego brata Aleksandra. Zapewniała w nim, że „się kochamy amorami, jako kawaler z damą. Nigdy nie siędzie [elektor], jeno klęczy abo stoi przede mną, całując mnie w ręce, a mówiąc, że mnie adoruje, że nigdy tak nie kochał, jak mnie kocha”. Z pewnością nikt wtedy nie przypuszczał, że tak krótko będzie trwać ta wielka miłość, bowiem już niebawem zaczęły się poważne kłótnie i awantury. Jednym z powodów sporów między małżonkami była kwestia kuchni. Przyzwyczajona do polskich potraw Teresa Kunegunda nie mogła przywyknąć do przepisów kulinarnych na dworze elektorskim. W swoich obiekcjach nie była odosobniona, również inni towarzyszący jej Polacy skarżyli się na brukselskie dania, „gdyż tu ryby cale nie umieją do smaku nagotować”. Będąca regularnie w stanie błogosławionym Teresa Kunegunda musiała jednak spożywać odpowiednie posiłki, dlatego na dworze pojawił się polski kucharz. „Właśnie zjadła ona zupę a la polonaise bez żadnego niesmaku i poczuła się znacznie lepiej” – stwierdzał elektor w liście do Marysieńki. Jednakże nawet najlepsze polskie potrawy nie mogły polepszyć samopoczucia Teresy Kunegundy, która nie potrafiła przywyknąć do sztywnej etykiety zabraniającej jej samotnych spacerów po elektorskim ogrodzie. Wyraźnie też odcinała się od tamtejszej arystokracji, choć jej przedstawicielki chętnie przybywały na dwór, by ogrzać się w blasku majestatu. Teresa Kunegunda najczęściej ignorowała damy oraz szlachtę i zamykała się ze swoimi dworkami, co powodowało wściekłość męża chcącego zyskać przychylność możnych niderlandzkich. „Jednym słowem elektorowa jest znienawidzona w tym kraju, a niewiele brak, ażeby spotkało mnie to samo” – żalił się Wittelsbach. Uciekając przed otaczającą rzeczywistością, Teresa Kunegunda bardzo chętnie brała udział we wszelkiego rodzaju balach maskowych, na których mogła swą smutną twarz schować za barwną maską. W ten sposób ukrywała wszystko, co ją dręczyło – przede wszystkim tęsknotę za najbliższymi. W jej rozmowach z dworkami często przewijał się temat spotkania z rodziną, lecz ostatecznie małżonek zawsze stawał na przeszkodzie takiemu przedsięwzięciu. Postępowanie elektora stanowiło dla Teresy Kunegundy tylko kolejny powód do troski. Uczucie Wittelsbacha do Sobieskiej bardzo szybko ostygło, a on sam zaciągnął się na służbę u Wenery. Liczne metresy kochliwego Maksymiliana Emanuela były przyczyną wielu awantur i głośnych kłótni w rezydencji namiestnika. Chorobliwie zazdrosna o męża Teresa Kunegunda odtąd w niemal każdej kobiecie widziała swoją rywalkę i kochankę elektora – trudno jednak wymagać, by zareagowała inaczej, skoro przypadkiem natknęła się na ogromny kufer pełen miłosnych listów od nałożnic Maksymiliana Emanuela… Myśląca ciągle o Rzeczypospolitej elektorowa zagroziła, że porzuci męża i wróci do Warszawy, jeśli Wittelsbach nie zmieni swojego zachowania. W tej dramatycznej chwili los na krótko uśmiechnął się do nieszczęśliwej kobiety – okazało się bowiem, że wyjazd do Polski jest bardzo możliwy.
Regentka
Choć niewątpliwie Teresa Kunegunda bardzo przeżyła śmierć ojca, to jednak właśnie dzięki niej pojawiła się szansa na powrót do domu. W zbliżającej się elekcji Maksymilian Emanuel mógł odegrać decydującą rolę i przy poparciu Ludwika XIV oraz Marysieńki zostać następcą Jana III. Niestety, nadzieje Teresy Kunegundy okazały się płonne. Jej mąż nie brał nawet pod uwagę walki o polską koronę gdyż całkowicie pochłonęła go myśl osadzenia swojego syna z pierwszego małżeństwa, Józefa Ferdynanda, na tronie Hiszpanii po śmierci Karola II. Elektora odrzucała także wizja bycia władcą, którego wybrał lud. Tłumaczył Teresie Kunegundzie, że jako król Polski nie byłby pewien sukcesji swoich potomków, dlatego wolał się skoncentrować na zdobyciu wpływów w Hiszpanii i umocnieniu swojej pozycji w Niderlandach oraz w Bawarii. Zauważyć trzeba, iż rzeczywiście elektor miał dla kogo się starać – Teresa Kunegunda znajdowała się w stanie błogosławionym z ogromną regularnością, co powodowało, że każdego syna poddani nazywali żartobliwie „dorocznym księciem”. Decyzja podjęta przez elektora zaważyła na życiu jego rodziny. Zrezygnowawszy ze starań o polską koronę, kilka lat później wrócił do Bawarii i zaangażował się w wojnę o sukcesję hiszpańską. Po początkowych zwycięstwach jego armia uległa wojskom koalicyjnym w bitwie pod Blenheim w 1704 r. – Maksymilian Emanuel został zmuszony do ucieczki i udania się na obczyznę, gdzie zamierzał nadal walczyć po stronie Ludwika XIV. Pozostawił w Monachium dzieci, a także żonę. Teresa Kunegunda, którą jeszcze niedawno chciał zamknąć w klasztorze, w jego imieniu miała teraz panować. Zrozpaczony elektor błagał ją „tysiąc razy o przebaczenie za zgryzoty”, a także obiecywał poprawę i zapewniał: „Raczej wybiorę śmierć, aniżeli miałbym nie dotrzymać danego ci słowa”. Brzemienna, otoczona fałszywymi doradcami kobieta przez kilka miesięcy prowadziła jeszcze walkę z armią koalicyjną, zanim musiała podpisać układ kapitulacyjny. Traktat ten pozostawiał Monachium i okolice do jej dyspozycji, inne ziemie kraju zajęli Austriacy. Będąca w niełatwym położeniu elektorowa próbowała ratować resztki niezależności Bawarii, lecz było to znacznie utrudnione. Jednocześnie szukała możliwości spotkania z matką, która po śmierci Jana III mieszkała w Rzymie. Wobec niezgody cesarza na przyjazd Marysieńki do Bawarii Teresa Kunegunda udała się do Włoch z krótką wizytą na początku 1705 r.
Wenecja Do Bawarii wróciła dopiero po dziesięciu latach. Austriacy wykazali się bowiem przebiegłością i tuż po wyjeździe elektorowej zajęli Monachium pod pretekstem przeciwdziałania potencjalnej rebelii poddanych. Zrozpaczona Teresa Kunegunda bardzo zapadła na zdrowiu, ale musiała pozostać we Włoszech. Spędziła tam całą dekadę, aż do zakończenia wojny – bez męża oraz bez pozostawionych w Bawarii dzieci. Jednym z nielicznych jej zajęć na wygnaniu stało się gromadzenie obrazów, a także prowadzenie ożywionej korespondencji z elektorem, który przebywał w Niderlandach. Małżonkowie wspierali siebie nawzajem, pytali o zdrowie drugiej strony – zapomnieli o dawnych winach i stali się dobrymi przyjaciółmi. Przyrównywana do Penelopy i Odysa para elektorska po latach rozłąki zobaczyła się dopiero wiosną 1715 r., gdy zaprzestano już walk w ramach wojny o sukcesję hiszpańską. Co dziwne, relacje Maksymiliana Emanuela i Teresy Kunegundy znów się pogorszyły, przez co po powrocie do Bawarii zamieszkali w oddzielnych pałacach i utrzymywali dość ograniczoną korespondencję. Osamotniona elektorowa coraz bardziej oddawała się modlitwie i rozmyślaniom, natomiast elektor organizował huczne bale mające przywrócić blask jego dworowi. Sytuacji Teresy Kunegundy nie polepszyła nawet śmierć Maksymiliana Emanuela w 1726 r., gdyż na tronie bawarskim zasiadł ich najstarszy syn, Karol Albert, który – jak napisał Komaszyński – „odziedziczył po ojcu wszystkie jego wady, a mało przymiotów”. Elektorowa, upokorzona przez syna, który chciał ograniczyć jej możliwości finansowe, zapragnęła opuścić kraj, do którego jeszcze kilkanaście lat temu tak bardzo chciała powrócić. W połowie 1727 r. opuściła raz na zawsze Bawarię i udała się do Wenecji, gdzie zmarła trzy lata później.
Zakończenie Wydając ukochaną „Pupusieńkę” za elektora Bawarii, Marysieńka i Jan III sądzili, że związek z księciem Rzeszy zapewni córce wspaniałą przyszłość, a rodowi Sobieskich doda blasku. Niestety rzeczywistość okazała się okrutna. Korona, którą w ten sposób włożyli na głowę swojej jedynej córki, stała się cierniowa.