Jak zauważa Jan Żaryn, sąsiedztwo z Niemcami to dla nas, Polaków nie tylko wielokrotnie dramatyczne i bolesne doświadczenie. Choćby dlatego, że historia naszych stosunków jest bogatsza, wpleciona w wydarzenia i postacie także chwalebne. Mamy przede wszystkim wspólne dziedzictwo chrześcijańskie, wspólnych świętych, wspólne domy monarsze za sprawą długoletnich związków małżeńskich, poczynając co najmniej od Rychezy, żony króla Mieszka II i matki Kazimierza Odnowiciela, któremu zawdzięczamy uratowanie młodego państwa piastowskiego – pisze redaktor naczelny miesięcznika.
Karol Kalinowski w artykule „W poczuciu bezustannego terroru. Prześladowanie Kościoła katolickiego w okupowanej Warszawie” omawia losy Kościoła katolickiego w Warszawie podczas Niemieckiej okupacji lat 1939-1944. Podaje m.in. takie statystyki:
Według szacunków magistratu 1 stycznia 1939 r. ludność Warszawy liczyła 1 289 500 osób, z których 67 proc. deklarowało wyznanie rzymskokatolickie. […] w stolicy było 36 parafii, 24 kościoły filialne i zakonne oraz 104 kaplice […]. W mieście miały swe siedziby kuria metropolitalna, nuncjatura apostolska, różne instytuty i stowarzyszenia […], seminarium duchowne, a na Uniwersytecie Warszawskim istniał wydział teologiczny. Już to zwięzłe wyliczenie pozwala sobie uzmysłowić znaczenie Warszawy dla polskiego katolicyzmu.
Autor tak definiuje przyczyny terroru wobec polskiego duchowieństwa: Niemcy chcieli uczynić z Kościoła posłuszne narzędzie realizacji swoich celów politycznych i gospodarczych […]. Księża mieli nakłaniać wiernych do lojalności wobec okupanta oraz zachęcać do wyjazdów na roboty do Rzeszy. W zamian pozwalano odprawiać msze święte i udzielać sakramentów”. Kalinowski wskazuje także, dlaczego akurat Kościół stał się obiektem prześladowań: ,,Niemniej mając świadomość, że katolicyzm jest jednym z fundamentów polskości, Niemcy przystąpili do systematycznego osłabiania pozycji Kościoła.
Jak podkreśla w artykule „Franciszek Stefczyk. Patron spółdzielczej niepodległości” Czesław Ryszka, Franciszek Stefczyk był człowiekiem zatroskanym o losy najuboższych. Stefczyk, zafascynowany sposobem funkcjonowania spółek Raiffeisena w Niemczech, postanowił zaadaptować niemiecki wzorzec i – w oparciu o etos chrześcijański – założył pierwszą kasę oszczędnościowo-pożyczkową.
Opierała się na tanim i dogodnym kredycie skierowanym do mniej zamożnych chłopów, na społecznej pracy zarządów dla zminimalizowania kosztów funkcjonowania spółdzielni oraz na udzielaniu pożyczek na konkretne cele gospodarcze (1890). Również w Czernichowie zorganizował bazar spożywczy i hurtownię wiejską. Ratował okolicznych chłopów przed skutkami klęsk żywiołowych, drożyzną, a przede wszystkim przed lichwą. Wytrwałą pracą udało mu się przekonać chłopów oraz licznych ówczesnych działaczy wiejskich, także księży, że spółdzielczość jest ich własnym ruchem, który przyniesie nie tylko poprawę doli na wsi, ale pozwoli złączyć ich węzłem miłości i wzajemnej pomocy w myśl zasady „Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. Tym sposobem rosły szeregi spółdzielców, inicjatywa przechodziła do rąk samych zainteresowanych, przede wszystkim jednak w wielu wsiach, parafiach i miasteczkach zakładano spółki ściśle według jego systemu i najczęściej przy jego bezpośrednim udziale – pisze Ryszka.
W artykule „Jak Polacy z Kozakami Tatarów bijali” Dariusz Milewski pisze o stosunkach Rzeczpospolitej Polskiej z kozacką Ukrainą. Zauważa, że tatarskie i kozackie najazdy nie pozostawały bez wpływu na napięte stosunki Polski i Turcji w XVI i XVII wieku. Konflikt ten narastał wraz z coraz częstszymi najazdami i grabieżami i nic nie wskazywało na możliwości jego zakończenia.
Dużo prostszym sposobem na powstrzymanie Kozaków było dla Turków zmuszenie do tego protektora Kozaczyzny, a więc Rzeczypospolitej. Rząd osmański ponawiał więc za każdym razem żądania ukrócenia swawoli kozackiej i naprawienia szkód, co weszło jako stały punkt do rozmów i traktatów polsko-tureckich już od połowy XVI w. Ponieważ nie zawsze przynosiło to oczekiwane skutki, Stambuł równie często – a nawet częściej – sięgał do innego argumentu i wysyłał na Ukrainę Tatarów. Podlegający władzy chana Tatarzy krymscy – a także nie zawsze uznające jakąkolwiek zwierzchność ordy nogajska i budziacka – podobnie jak Kozacy żyli z łupów. Szczególnie polowali na jasyr, a więc na jeńców, których mogli korzystnie sprzedać Turkom lub też rodzinom zainteresowanym odzyskaniem krewnych. Wyprawiali się zatem Tatarzy na tereny Rzeczypospolitej i bez sułtańskiego błogosławieństwa, ba – czasem nawet wbrew uroczystym zakazom Stambułu (na cóż jednak zakazy, skoro kupcy tureccy czekali na żywy towar!). Szlachta polska utyskiwała zatem na najazdy tatarskie i próbowała je powstrzymać płaceniem tzw. upominków. Były to regularnie przekazywane Tatarom datki (z reguły pieniężne), pomyślane już przez Zygmunta Starego jako zapłata za pomoc przeciwko Moskwie. Z czasem wszak okazało się, że jest to zapłata za pozostawienie Polski w spokoju (przedsiębiorczy Tatarzy nie omieszkali ściągać podobnych opłat także od carów moskiewskich) – wyjaśnia Milewski.
Maciej Maciejowski w artykule „Marek Sobieski. Brat Jana III” kreśli sylwetkę wybitnego patrioty, żołnierza i dyplomaty, który należał do wyjątkowo zasłużonych dla Polski rodów. Ojciec Jakub Sobieski, senator, ożenił się z Zofią Teofilą Daniłowiczówną, która jako wnuczka hetmana wielkiego Stanisława Żółkiewskiego (1547–1620) wniosła dodatkowy heroiczny kapitał do rodziny Sobieskich.
Wielka nadzieja Rzeczpospolitej - tymi słowami Teofila Sobieska określiła swojego syna, który po śmierci ojca rzucił się w wojenny wir razem z wojskami koronnymi. Marek Sobieski walczył na czele zaciągniętej przez siebie chorągwi husarskiej przeciwko Kozakom i Tatarom. Latem 1649 r. wziął udział w obronie Zbaraża, wielokrotnie wyróżniając się w trakcie odpierania szturmów. Jego postawa przysporzyła mu znacznej popularności w wojsku i poparcie Jeremiego Wiśniowieckiego. 22 listopada 1649 r. zebrane w kole rycerskim pod Lwowem wojsko zobowiązało swych posłów na sejm, aby upomnieli się o nagrodę dla Marka Sobieskiego. W 1650 r. zastępował przejściowo Wiśniowieckiego w dowodzeniu pułkiem pod Kamieńcem Podolskim. W pierwszej połowie 1651 r. uczestniczył w wielu starciach z Kozakami, m.in. ze słynnym pułkownikiem Iwanem Bohunem. W zwycięskiej bitwie pod Beresteczkiem (28–30 czerwca 1651 r.) wyróżnił się prawdopodobnie jako pogromca Tuhaj-beja. Kres wspaniale rozwijającej się karierze Marka Sobieskiego położyła bitwa pod Batohem w 1652 r. z kozackimi siłami Bohdana Chmielnickiego, gdzie został zgładzony prawdopodobnie na rozkaz przez kozackiego wodza.
Marek Klecel w artykule „Operacja Herbert: wrogie przejęcie” opisuje dramatyczne losy Zbigniewa Herberta i pamięci po nim. Herbert nie uległ – jak wielu jego kolegów po piórze – wpływom komunizmu w najtrudniejszych latach PRL, ale trzeba może przypomnieć także, że już parę lat po 1989 r. zabierał głos jako obywatel, sprzeciwiając się dominacji układu postkomunistycznego; ostrzegał i protestował przeciw zmowie i zdradzie elit, nie pozostawał obojętny wobec wybuchających wtedy kampanii kompromitowania polskości – zaznacza autor artykułu.
Raziło go szczególnie zakłamanie, buta i nachalna propaganda nowych środowisk medialnych i opiniotwórczych, które wtedy z „Gazetą Wyborczą” na czele zdominowały życie publiczne i narzucały całemu społeczeństwu swój projekt Polski. Zerwał w istocie z tym środowiskiem – podkreśla Marek Klecel.
Klecel cytuje słowa Herberta komentujące ustrój panujący w Polsce po 1989 roku: Jeżeli tylko elita się liczy, a o społeczeństwie – nie mówię o narodzie, bo zaraz padłby zarzut nacjonalizmu i tak dalej – nikt nie pamięta, nikt go nie pyta o zdanie, to mamy podstawową przyczynę, dlaczego tego ustroju nie uważam za III Rzeczpospolitą, a za kontynuację PRL z ludzką twarzą. I to o to KOR-owcom chodziło. Żeby był PRL z ludzką twarzą, a oni na wierzchu […]. Z tego zaniedbania, z nierozliczenia, z Okrągłego Stołu, który narzucił pewien system – oczywiście system podły – bierze się całe zło.
Autor opisuje, jak doszło do symbolicznej zemsty ze strony środowisk politycznych, które krytykował na pamięci i spuściźnie po wybitnym poecie, którego 20. rocznicę śmierci obchodziliśmy w bieżącym roku.
Więcej w grudniowym numerze miesięcznika „wSieci Historii”, w sprzedaży już od 16 listopada br., dostępnego również w formie e-wydania na stronie internetowej http://www.wsieciprawdy.pl/e-wydanie-sieci-historii.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół www.SiećPrzyjaciół.pl i oglądania audycji telewizji internetowej wPolsce.pl.
KUP E-WYDANIE