Powstanie wielkopolskie nazywane jest jedynym zwycięskim polskim powstaniem, które zrealizowało swoje cele polityczne. Nie do końca słusznie. Pamiętajmy o trzecim powstaniu śląskim, również zwycięskim. Tyle że sytuacja powstańców śląskich była inna. Na przełomie 1918 i 1919 r. słaba jeszcze Rzeczpospolita, tocząca wojnę z Ukraińcami, zagrożona inwazją zbliżającej się Armii Czerwonej, walki Wielkopolan nie mogła niczym wesprzeć. W 1921 r. Polska po pokonaniu Rosji była znaczącą siłą na mapie Europy Środkowo-Wschodniej, dostarczała powstańcom broń, amunicję, instruktorów, miała też większe możliwości działania na arenie międzynarodowej.
W pierwszych latach wielkiej wojny tylko nieliczni Polacy zaboru pruskiego myśleli o odzyskaniu niepodległości drogą walki zbrojnej. Potęga cesarstwa Wilhelma II wydawała się przytłaczająca. W Wielkopolsce działały grupki konspiracyjne, które latem 1917 r. nawiązały kontakt z POW w Warszawie. Nie miały one jednak większych wpływów. W 1918 r., w obliczu zarysowującej się klęski państw centralnych, magia potęgi cesarstwa zaczęła blednąć. Do konspiracji dołączali Polacy porzucający szeregi armii niemieckiej, skauci i Sokoli. W listopadzie zapadła decyzja przygotowania powstania zbrojnego w Poznaniu. Zorganizowano punkty werbunkowe POW, pospiesznie zgromadzono broń.
Moment wybuchu
Według różnych źródeł wybuch powstania przygotowano na 15 lub 20 stycznia 1919 r. Tajny Sztab Wojskowy planował sformowanie do tego czasu pięcio-, sześciotysięcznej armii. Tymczasem w grudniu 1918 r. Niemcy dysponowali w Wielkopolsce 30 tys. dobrze wyposażonego wojska, nie licząc oddziałów Heimatschutz-Ost, ochotniczej formacji powołanej do walki w obronie niemieckiego wschodu.
Obok przygotowań wojskowych wrzała gorączkowa praca czynników cywilnych, w większości niewierzących jednak w powodzenie walki zbrojnej; Komisariat Naczelnej Rady Ludowej zamierzał się ograniczyć do akcji dyplomatycznej i czekać na rezultaty konferencji pokojowej.
Rozbudzone nadzieje Polaków i przygotowania POW do akcji zbrojnej zderzyły się z agitacją nacjonalistyczną wśród Niemców i rosnącą pewnością siebie niemieckiej ludności ośmielonej powrotem wojska z frontu do wielkopolskich garnizonów. W napiętej atmosferze prowokacyjne zachowanie Niemców w dniu przyjazdu do Poznania Ignacego Paderewskiego, cieszącego się wśród Polaków ogromną popularnością, wyzwoliło wybuch gniewu. 27 grudnia 1918 r. w Poznaniu rozgorzały walki dokładnie opisane w literaturze historycznej, które w ciągu kilku dni rozlały się na całą Wielkopolskę.
Analizując wybuch powstania wielkopolskiego, nietrudno dojść do wniosku, że był on „obciążony” większością cech charakteryzujących początki polskich zrywów zbrojnych doby zaborów:
– powstanie wybuchło, zanim ukończono przygotowania i opracowano plany operacyjne;
– nie mogło liczyć na pomoc zbrojną z zewnątrz;
– przewaga militarna zaborcy była bezdyskusyjna. Prawda, w wojsku niemieckim odczuwano skutki demoralizacji klęską na zachodzie i wyczerpanie wojną, ale karność w większości oddziałów została utrzymana, a wezwanie do obrony „niemieckiego wschodu” było jednym z niewielu haseł, które na nowo rozpalały w żołnierzach chęć walki;
– istniały różnice poglądów co do celowości powstania. Wielu działaczy społecznych, politycznych, którym nie sposób odmówić patriotyzmu, nie wierzyło w powodzenie walki zbrojnej;
– brakowało bezspornego autorytetu wojskowego lub politycznego, który mógłby zapewnić powstaniu centralne, sprężyste kierownictwo.
Uwarunkowania
Atutem Wielkopolan była znaczna liczba dobrze wyszkolonych żołnierzy, weteranów frontowych. Brakowało jednak oficerów, zwłaszcza wyższych stopni, z przygotowaniem sztabowym, zdolnych do planowania operacji i dowodzenia dużymi zgrupowaniami wojsk.
Powstaniu sprzyjała sytuacja na arenie międzynarodowej – po raz pierwszy zdarzyło się tak, że zaborca, z którym podejmowano walkę, poniósł właśnie klęskę militarną i w swoich działaniach musiał się liczyć z reakcjami zwycięzców. Istniało też państwo polskie, jeszcze słabe, ale samą swoją obecnością potęgujące nadzieje na wyzwolenie.
Ludność polska miała serdecznie dość panowania niemieckiego i powszechnie wsparła powstanie. Należy jednak pamiętać, że żaden polski zryw zbrojny XIX w. nie musiał się mierzyć z tak wielką liczebnością obcego elementu; mniejszość niemiecka w części powiatów Wielkopolski de facto przewyższała liczebność Polaków lub jej dorównywała; w samym Poznaniu Polacy stanowili 57 proc. mieszkańców. Prosty rachunek sił wskazywał na wyraźną militarną, kadrową i materiałową przewagę zaborcy. Niemcy mogli stłumić „bunt” Polaków w kilka dni.
A jednak powstanie przetrwało. Co więcej, już w lutym 1919 r. okazało się zdolne do zatrzymania niemieckiej ofensywy na Poznań, świadcząc przed światem krwią, że Wielkopolska bez żadnych wątpliwości podpada pod 13 punkt orędzia prezydenta Wilsona, mówiący o utworzeniu państwa polskiego na terytoriach zamieszkałych przez ludność „bezsprzecznie polską”. Niekwestionowany sukces militarny zrywu wywołał oczekiwaną reakcję mocarstw Ententy, które zmusiły Berlin do podpisania rozejmu z Polakami, i przybliżył decyzję przyznającą Wielkopolskę odrodzonej Rzeczypospolitej.
Świadomość i organizacja
Poszukując źródeł sukcesu powstania, należy zwrócić uwagę na dwa – poza sytuacją międzynarodową – zasadnicze czynniki. Przede wszystkim Wielkopolanie potrafili bardzo szybko przekształcić formacje ochotnicze w silną regularną armię. Formowanie wojska od podstaw wymaga czasu. Nie wystarczy dać żołnierzowi karabin, trzeba zorganizować służby niezbędne na polu walki, system zaciągu, zaplecze logistyczne, oddziały zapasowe, artylerię, lotnictwo, warsztaty naprawcze itp. To praca trudna, zwłaszcza jeśli prowadzi się ją w trakcie walk z napierającym nieprzyjacielem. W tym miejscu należy przypomnieć postać gen. Józefa Dowbora-Muśnickiego. Ten doświadczony dowódca, absolwent carskiej Akademii Sztabu Generalnego jest rozmaicie oceniany w historiografii. Jednak objąwszy Naczelne Dowództwo w Wielkopolsce, wykazał talent organizacyjny i zaangażowanie, które pozwoliły sprawnie przekształcać ochotnicze formacje powstańcze w regularne wojsko.
W lutym 1919 r. wojska wielkopolskie liczyły ok. 70 tys. żołnierzy. Nie jest to liczba oszałamiająca, ale pamiętajmy, że w Wielkopolsce mieszkało wówczas ok. 140 tys. Polaków. Gdyby tą samą miarą mierzyć Królestwo Kongresowe i Galicję Zachodnią z ich bazą rekrutacyjną, do stycznia 1919 r. powinna tam powstać prawie milionowa armia; do kwietnia wystawiono, z dużym wysiłkiem, ok. 200 tys. wojska, w większości słabo wyszkolonego.
Można argumentować, że brakowało broni, że Królestwo było mocno zniszczone przez wojnę, która nie wkroczyła na teren Wielkopolski. Rzecz jednak w tym, że pierwszy pobór powszechny zorganizowany na ziemiach centralnej i południowej Polski przyniósł fatalne rezultaty. Młodzież unikała komisji poborowych, rekruci masowo dezerterowali. Nie przypominali ochotników, którzy w pierwszych miesiącach niepodległości szli z zapałem do szeregów, żądali wysłania na front. Większość żołnierzy z poboru powszechnego próbowała za wszelką cenę uniknąć służby w Wojsku Polskim. Według J. Borkiewicza, oficera 1. pp. leg., rekrutów cechowały słabe wyrobienie społeczne i „jednostronne, bierne poczucie narodowe”. Trzeba było długiej pracy wychowawczej, formacyjnej, aby takiego rekruta przekształcić w ofiarnego żołnierza rozumiejącego sens walki, który latem 1920 r., wsparty zaciągiem ochotniczym, potrafił odwrócić losy wojny i ocalić niepodległość.
Żołnierz wielkopolski
Wielkopolska u progu powstania miała społeczeństwo rozumiejące w pełni sens podjętej walki. Była to wartość trudna do przecenienia, wyrażająca się gotowością do ponoszenia ofiar na rzecz wojska, sumienną służbą i brakiem zjawiska dezercji, tak częstej w oddziałach „kongresowych” i galicyjskich. Potrafiła zaskakiwać i zdumiewać oficerów z innych dzielnic Polski, którzy zetknęli się z Wielkopolanami na froncie polsko-ukraińskim i polsko-rosyjskim. Stanisław Kopański, dowódca plutonu artylerii konnej walczącej wiosną 1919 r. pod Lwowem, zanotował w pamiętniku: „Gdy na ulicach Gródka spotykałem żołnierzy wielkopolskich, byłem pod wrażeniem ich wspaniałej postawy, ekwipunku i dyscypliny. Wyglądaliśmy przy nich zupełnie jak pospolite ruszenie”.
W raporcie z inspekcji oddziałów wielkopolskich, przeprowadzonej przez oficera z Kongresówki, czytamy: „Patriotyzm żołnierzy silnie rozwinięty. Wielkie zasługi w tym kierunku położyli kapelani oddziałów, którzy bardzo często pełnią jednocześnie funkcje oficerów oświatowych. Są wszędzie gospody żołnierskie, kantyny. Urządzane są zabawy żołnierskie, kantyny. Religijność w wysokim stopniu”.
W innym raporcie pisano: „Dobrze wyszkoleni, wobec swoich oficerów bezwzględnie posłuszni, karni. W oddziałach silna więź, koleżeństwo, niezwykle wysokie wyrobienie narodowe. Kadra podoficerska pod każdym względem znakomita”.
Zdumienie wywoływało zaopatrzenie wojsk wielkopolskich, świetne w porównaniu z mocno kulejącą logistyką oddziałów innych dzielnic kraju.
Podoficer 33. pp., który na Białorusi wchodził czasowo w skład Grupy Wielkopolskiej i od niej otrzymywał zaopatrzenie, notował: „Tu działo się nam lepiej niż u Litwinów. Braliśmy regularnie prowiant i gażę, zamiast uschłego i spleśniałego komiśniaka dostawaliśmy biały, pszenny chleb, zupy potłuściały…”.
Dowódca nowogródzkiego pułku strzelców, walczącego w 1919 r. na froncie litewsko-białoruskim, zagroził w meldunku złożeniem dowództwa, o ile zaopatrzenie jego pułku się nie poprawi, argumentując: „Być oberwańcem i kopciuchem obok suto wyposażonych Poznańczyków nie mogę”.
Przytoczone wyżej fragmenty wspomnień i raportów oddają charakterystyczne cechy wojsk wielkopolskich: głęboki, świadomy patriotyzm, dobre wyszkolenie, zwartość oddziałów, posłuszeństwo wobec przełożonych. Dodajmy do tego szczupłą, ale świetną kadrę i brak analfabetyzmu, który w pułkach z Królestwa i Galicji sięgał 20–30 proc., a w oddziałach formowanych na Kresach Wschodnich – ponad 50 proc. stanu osobowego szeregowców. Poziomem wykształcenia żołnierz wielkopolski górował zdecydowanie nad oddziałami z innych części kraju; dzięki temu jego szkolenie przebiegało szybko i dawało trwałe rezultaty.
Po prostu patriotyzm
Powstanie wielkopolskie nie było rewolucją porywającą populistycznymi hasłami masy domagające się lepszego bytu. Wymagało świadomej decyzji wstąpienia na niepewną drogę walki zbrojnej pod hasłem niepodległości. Wymagało ofiary, a owoc zwycięstwa – wolność – nie obiecywał korzyści materialnych.
Masowe poparcie społeczeństwa dla powstania i powszechna gotowość do ponoszenia ofiar materialnych na rzecz walki o niepodległość dowodziły wysokiego wyrobienia narodowego. Szybkie sformowanie armii świadczyło o sprawności organizacyjnej, zaopatrzenie wojska – o dobrym zarządzaniu gospodarką. Bez tych cech Wielkopolanie nie byliby w stanie skutecznie się opierać zalewowi niemczyzny u schyłku XIX stulecia. W 1919 r. dały one powstaniu masowe wsparcie społeczne, żołnierza walczącego z pełnym zaangażowaniem, legły u podstaw zwartości i spoistości armii wielkopolskiej. Były czynnikiem, który obok żołnierskiego męstwa i sprawnego dowodzenia zadecydował o militarnym oraz – co równie ważne – politycznym sukcesie powstania wielkopolskiego.
Prowokacyjne zachowanie Niemców w dniu przyjazdu do Poznania Ignacego Paderewskiego wyzwoliło wybuch gniewu
Wielkopolska u progu powstania miała społeczeństwo rozumiejące w pełni sens podjętej walki. Była to wartość trudna do przecenienia
KUP E-WYDANIE